Od dzisiejszej lektury porannej prasy odrywa mnie Małgorzata:
– Słuchaj, czy nie wybrałbyś się ze mną i z grupą ludzi ciekawych świata na Targi Smaków do Poznania?
– Czemu nie, ale kiedy to ma być?
– Jak to kiedy, przecież Ci mówiłam o tym w ubiegłym tygodniu, najwyraźniej nie słuchałeś co do Ciebie mówię.
Dzisiaj, zbiórka o 11.30. Nie tylko tym razem Małgorzata miała rację. Kiedy tylko zagłębię się w lekturę gazety, oglądanie filmu czy ciekawą książkę, niewiele do mnie dociera. Nie bardzo mnie ten pomysł zachwyca, ale odmowa zapewne nie byłaby mile widziana, więc skwapliwie wyrażam swoją chęć towarzyszenia jej w tej wyprawie.
W ostatnim czasie ze wszystkich stron jesteśmy atakowani programami o gotowaniu, zdrowej żywności, potrawach z całego świata w których uczestniczą zarówno fachowcy zajmujący się tym na co dzień jak i wszelkiej maści celebryci i amatorzy.
Rad nierad biorę moją Panią pod rękę i udajemy się na przystanek autobusowy. Pierwsi uczestnicy wyprawy już są na przystanku. Wszyscy się witają, najwyraźniej widać że większość Pań się zna. Dopiero teraz zaświtało mi w głowie że to grupa kobiet w większości na emeryturze uczestnicząca w różnych grupach zainteresowań prowadzonych przez swarzędzki OPS. Małgorzata przedstawia mnie paru osobom, dalszą prezentację przerywa podjeżdżający autobus, którym dojeżdżamy do Ronda Śródka w Poznaniu. Tam oczekuje nas druga część grupy, a w chwilę później dojeżdża reszta kolejnym autobusem. Wszyscy przechodzimy na przystanek tramwajowy i 6-tką jedziemy w kierunku terenów Targów Poznańskich. W jednej z hal wystawowych mamy się zapoznać co Wielkopolski, inne regiony Polski i krajów ościennych oferują zaspokojenie naszych, na co dzień niezbyt wygórowanych gustów kulinarnych. Byliśmy ciekawi co znajdziemy na wystawie co mogłoby połechtać nasze podniebienie nowymi smakami.
Nie do uwierzenia, że wszystkie tu prezentowane wyroby mogą trafić na nasze stoły. Przyzwyczajeni do zakupów albo w niewielkich osiedlowych sklepikach, a to coraz rzadziej, bo drobnego handlu jest coraz mniej, a w jego miejsce wchodzą wielkie sieci handlowe, centra i galerie. To powoduje że skazani jesteśmy w większości na hurtowe zaopatrzenie takiego samego lub podobnego towaru. Najczęściej oferowane są wysoko przetworzone przemysłowo środki spożywcze konserwowane chemicznie dla zachowania długoterminowych okresów przydatności do spożycia i zachowania pozornie świeżego wyglądu. A tutaj wystawiono przebogaty asortyment żywności z najczęściej niewielkich rodzinnych firm, spółdzielni, masarni, sadów, ogrodów warzywnych, gospodarstw ekologicznych itp. Wszystkie te artykuły są pozbawione wszelkiego rodzaju chemicznych konserwantów, barwników, polepszaczy smaku, sztucznych zapachów i mnóstwa innej chemii spożywczej kryjącej się pod symbolem E z wyróżnikiem cyfrowym.
Wyruszam z Małgorzatą na przegląd stoisk. Nasza przewodniczka Małgorzata Pawlik mówi nam na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę zarządzając jednocześnie zbiórkę na powrót o godz. 15.00. Po wymianie zdań stwierdzamy że dla nas to trochę za wcześnie i informujemy że zostaniemy dłużej. I mieliśmy rację. Buszowaliśmy niemal do zamknięcia wystawy o 17.00. Tuż po wejściu w pierwszy rząd stoisk natrafiamy na Spółdzielnię Mleczarską KAMOS z Kamiennej Góry ze swoim sztandarowym, obsypanym nagrodami serem pleśniowym Camen Blue. Próbujemy po kawałeczku, odchodzimy, by po chwili wrócić i w podręcznej torbie ląduje pierwszy smakołyk. Kawałek dalej Kujawska Spółdzielnia Mleczarska z Włocławka serwuje naturalną maślankę, twarogi, białe sery, jogurty, kefiry śmietanę, mleko. Wszystkie wyroby z certyfikatami. Próbujemy i po chwili karton maślanki i paczuszka białego sera jest już nasza. Następny przystanek to stoisko rodzinnej pasieki APICOM z Lubienia Kujawskiego. Próbujemy prę gatunków miodu na kawałeczkach chleba. Mnie najbardziej smakował wrzosowy, a Małgorzacie akacjowy. Obydwa słoiczki wylądowały w naszej torbie. Dalej kierujemy się do firmy Polder z Łysomic. Wytwarzają kajmak stosowany w różnych wyrobach cukierniczych. Mając na względzie coraz bardziej ciążącą torbę z zakupami odkładamy dość ciężki słój ze słodką zawartością. Parę kroków dalej jest stoisko Arkadiusza Łącza ze Świecia zajmującego się tłoczeniem na zimno nierafinowanych olejów: rzepakowego, lnianego i słonecznikowego. Wytwarzane oleje klarowane są w sposób naturalny. Próbujemy, mają intensywny smak i zapach.
Tuż obok stragan „Klimkiewicz” z Wtelna k. Bydgoszczy. Wytwarza sok jabłkowy z owoców z własnego sadu. Konfekcjonowany w trzylitrowych kartonach z kranikiem. Sok jest tylko pasteryzowany zabezpieczając go przed zepsuciem. Próbujemy, jest pyszny ale z uwagi na ciężar pudełka z żalem odchodzimy. Cukiernia B.K. Rumińskich z Głogowa przygotowała różne gatunki pieczywa i wyroby ciastkarskie. Pieczywo wypiekane według receptur na naturalnym zakwasie. Próbujemy i dwa nieduże bochenki chleba są już nasze. Według zapewnień właściciela ich chleb zachowuje świeżość i smak przez cały tydzień. W kolejnym stoisku napotykamy Ekologiczne Gospodarstwo Rolne zajmujące się uprawą ziół. Właściciel Artur Kisiel z Nieszkowa k. Słaboszewa oferuje miętę, dziurawiec, krwawnik, lubczyk, koper włoski szałwię, melisę. Po dotychczasowych licznych degustacjach z przyjemnością wypijamy po szklaneczce świeżo zaparzonej mięty i kupujemy paczuszkę mięty i melisy. Inne bardzo smakowite zapachy doszły nas ze stoiska firmy Gawor z Podstolic koło Krakowa. Tu dopiero spróbowaliśmy jak smakują wędliny wytwarzane w tradycyjny staropolski sposób i wędzone w zimnym dymie z buczyny i jałowca. Delicje. Tylko cena wyrobu nieco ostudza nasze zapędy. Z drugiej strony na kilogram szynki zużywa się do 2 kg mięsa. Nie oparliśmy się pokusie i ponad półkilowy kawałek pachnącej wędzonki odpływa razem z nami. Nie opisuję jeszcze paru kolejnych stoisk, zaczynamy trochę odczuwać zmęczenie i na pół godziny lądujemy w kawiarence, uprzednio zaopatrując się w jednym ze stoisk cukierniczych po kawałku pistacjowej baklawy. Ten bałkański przysmak jest mało rozpowszechniony w Polsce. Jest doskonały. Rozkoszujemy się aromatem kawy i kawałkiem bardzo słodkiego ciasta.
Nie opisuję kolejnych odwiedzanych stoisk szczególnie tych, które miały już opisywany asortyment. Ale po następnej godzinie wędrówki dotarliśmy do Gospodarstwa Rybnego „Pstrąg Tarnowo” z Tarnowa k. Piły. Przed stoiskiem kłębi się spora grupa ludzi. Serwują zupę rybną z jesiotra w niewielkich miseczkach. Wstyd się przyznać, podchodzimy dwukrotnie, tak nam smakowało. Na koniec próbujemy po kawałeczku wędzonego jesiotra. Pycha.
Czas płynie. Jest już dawno po trzeciej. Naszej grupy już nie widać. A my docieramy do kolejnych stoisk i zaczynamy się obawiać czy dotychczasowe degustacje nie zrobią nam rewolucji w żołądkach. We właściwym czasie trafiliśmy na stoisko firmy Komers ze Straszyna, oferująca nalewki w ciekawych oryginalnych butelkach o pojemności 0,5; 0,6; 1.0 litra. Degustujemy nalewkę orzechową, miodową i wiśniową. Prosimy o butelkę orzechowej, ale tu niespodzianka. Nie prowadzą sprzedaży detalicznej na targach. Możliwy jest tylko zakup hurtowy z późniejszą dostawą. Jesteśmy niepocieszeni, na osłodę prowadzący stoisko panowie serwują nam po jeszcze jednej próbce. Nalewki są przepyszne, a my na lekkim rauszu. Pomału zbliża się 17.00. Ruch zamiera i hala zaczyna pustoszeć. Kierujemy się do wyjścia objuczeni zakupami i pełni smakowych wrażeń. Oby tylko żołądek nie zastrajkował. Będziemy tu znów za rok. Małgosiu, dziękuję że mnie na tą wyprawę namówiłaś.
Małgorzata Czajka – KMD Stokrotki