Starożytni wierzyli, że to właśnie na tych wyspach swą siedzibę ma bóg wiatrów, Eol.
Na archipelag składa się aż 17 wysp, ale 10 z nich to prawdziwe maleństwa. Tylko na trzech największych znajdziemy drogi, po których można poruszać się samochodami. Na żadnej nie ma jednak rzek, więc mieszkańcy zbierają do specjalnych cystern deszczówkę (w razie suszy konieczne jest dowożenie wody statkami). A mimo to należące do Włoch Wyspy Liparyjskie, mniej więcej od lat 70. XX wieku, są turystyczną mekką. Większość turystów wpada tutaj na jedno lub kilkudniowe wycieczki przy okazji zwiedzania południa Włoch czy Sycylii, inni jednak wybierają wysepki jako swoją stałą bazę pobytową – mowa o tych spragnionych spokoju, a także amatorach nurkowania i… kuracjuszach.
Na pierwszy rzut oka wyspy wyglądają niegościnnie – wszystkie mają wulkaniczne pochodzenie, zbudowane są więc z bazaltów i porfirów. Znajdują się na nich kratery wulkanów, a na dwóch z nich – Stromboli i Vulcano – wciąż w powietrze uchodzą gazy wulkaniczne i tryska lawa.
Zapleczem turystycznym z prawdziwego zdarzenia dysponują cztery wyspy: Lipari, Salina, Vulcano i Stromboli. Lipari jest największą wyspą archipelagu, na stałe mieszka około 11 tysięcy ludzi (roczna liczba turystów przekracza natomiast 200 tysięcy).
Wyspa pokryta jest pumeksem, który uznawany jest za jeden z najlepszych na świecie i stanowi główny materiał eksportowy Lipari. Wyspa bogata jest także w występujące w całym archipelagu wody termalne, łagodzące dolegliwości skórne i schorzenia stawów. Cieszyły się one ogromnym powodzeniem już w czasach rzymskich, czego świadectwem jest, czynna po dziś dzień, rzymska sauna zbudowana w jaskini.
Do najcenniejszych zabytków zalicza się pochodzącą z XI wieku katedrę św. Bartolomeusza zbudowaną w 1084 przez normańskiego władcę Ruggero, oraz leżący nieopodal klasztor, którego krużganki wspierają się na kolumnach będących przed wiekami częścią greckich i rzymskich budowli.
Drugą pod względem wielkości jest Salina. Wyspa ma charakterystyczny wygląd – wznoszą się na niej dwa niemal identyczne stożki wulkaniczne. Salinę można też śmiało nazwać „zieloną wyspą” – gleby są tutaj urodzajne, a roślinność bujna – uznaniem cieszą się tutejsze winogrona z odmiany Malvasia, z których powstaje doskonałe wino. Miejscową atrakcją jest również słone jeziorko Lingua, punkt widokowy na szczycie nieczynnego wulkanu, a także najpiękniejsze na wyspach plaże.
Na zamieszkałej przez zaledwie kilkuset mieszkańców wyspie Vulcano wciąż czynne są fumarole, przez które wydobywa się gaz z wnętrza kraterów. Turystów przyciąga ziejący gazami krater wulkanu leżącego nieopodal Porto di Levante – wśród gazów dominuje siarka, cała okolica jest więc żółta. Na wyspie znajduje się także – wyglądające jak ogromne jacuzzi jeziorko – z jego dna wydobywają się bąbelki gazów wulkanicznych. Kąpiel w jeziorku jest dozwolona, a że woda dobroczynnie wpływa na cerę, pluskanie się w bulgocącym zbiorniku cieszy się ogromnym powodzeniem, zwłaszcza wśród płci pięknej. Mimo zapachu, który pozostaje na naszej skórze przez 2-3 dni polecam. W okolicy portu można się wylegiwać na plaży z czarnym piaskiem, natomiast punkt widokowy przy wiosce Lentia odsłania - zapierającą dech w piersiach – panoramę całego archipelagu (przy dobrej pogodzie widać nawet Etnę na Sycylii).
Natomiast Stromboli uważana jest za atrakcję przede wszystkim dla ludzi spragnionych mocnych wrażeń – leżący na niej wulkan o tej samej nazwie jest najaktywniejszym europejskim wulkanem: co kilkanaście minut w górę lecą popioły i bomby wulkaniczne. Przy zachowaniu odpowiedniej ostrożności zagrożenia życia jednak nie ma i ogromną popularnością cieszą się na przykład nocne wycieczki w okolice żlebu Sciara del Fuoco, skąd można podziwiać jedyny w swoim rodzaju widok: lawę spływającą wprost do morza.
Wyspy Liparyjskie są małym rajem, w którym można odpocząć, ale i przeżyć wspaniałą przygodę!
MT