Sanatoryjna ballada
Że dziś o zdrowie wszyscy bardzo dbają,
do sanatorium sobie wyjeżdżają.
A że i mnie się to przytrafiło
opowiem Wam, jak było.
Z całego świata ludzi się zjechało
żeby podleczyć ducha, no i ciało.
Sam kwiat narodów, fakt to wszystkim
znany, tutaj zebrany.
I tu od razu mówię, tak bez złości,
Widać, że nie ma tu sprawiedliwości.
Bo choć tych chłopów przybyło
wszystkim nie starczyło.
Najpierw kwatera, to znaczy mieszkanie,
gdzie mieszkali panowie i panie.
Czekali noc całą mając swe posłanie
- na miłowanie.
Potem stołówka z codzienną strawą
jest przecież także bardzo ważną sprawą.
Wszyscy orzekli: coś się w tym kryło,
bo dobre było.
A gdy już dach był, no i to jedzenie,
to się od razu wzięli za leczenie,
by podreperować i to i owo,
wszystko planowo.
Wszystkich żonatych dali do solanki,
żeby nie chciało im się do kochanki
i jeszcze żeby nie podskakiwali -
wodą ich lali.
A znów mężatki młode i stare,
żeby swym mężom dochowały wiarę
i do rozwodu powodów nie dały
parafiną zalały.
A te samotne starsze kobieciny
załapały się na borowiny
i każda, która chwilę wolną miała,
w błocie leżała.
Te, co za bardzo gorące były
basen dostały , żeby się moczyły,
by ich za bardzo nie ciągnęło do ludzi,
to je ostudzi.
Niektórych kości tak bardzo bolały,
a na nic więcej ochoty nie miały.
Mówią, że jak się je naelektryzuje
to się je wyładuje.
Ale takie to były zimne dranie,
co ich na próżno namawiały panie,
choć lampami grzali i masowali,
rady nie dali.
Cosik i na mnie nagadały panie,
bo mi dołożyli parafinowanie.
Widać na świece przerobić mnie chciały
lecz knot był za mały.
I tak po trochu wszystkim się dostało.
Były też takie, którym wszystkiego mało.
Jeszcze po nocach chodziły "na zabiegi",
takie lebiegi!
A że niektórzy bez przerwy psioczyli
- z arystokracji chyba pochodzili.
On - jaśnie książę, a hrabina - Ona
tylko zabiedzona.
Na zakończenie, cosik mi się zdaje,
że ślad tej kuracji na dłużej zostaje.
W tym tylko różnica, zależy jak komu
przypomina się w domu.
Wraca do domu biedny chłopina,
a już od progu żona zaczyna,
z takiej kuracji pożytek niewielki
- same bąbelki!
A gdy do domu powraca kobieta,
mąż się zastanawia, a może to nie ta ?
Zła ciągle chodzi i nachmurzona
- pewnie niedoleczona.
Jeszcze jedno, panowie i panie !
kto do sanatorium ma skierowanie,
żeby się leczyć, każdy wam powie,
trzeba mieć końskie zdrowie!!
Anna Fergińska - KMD Jaśminy