Senior ma większe oczekiwania wobec życia
Niżej zamieszczamy ciekawy wywiad z Grażyną Mulczyk-Skarżyńską (na pierwszym zdjęciu) psychologiem i choreografem grupy aktywnych seniorek o dojrzałości, tańcu, rozwoju i znajdowaniu czasu dla siebie, który przeprowadziła Mirka Wakulik.
"Senior” to modne słowo…
Modne, ponieważ coraz więcej jest seniorów. Młodzi zostawiają rodziców i zakładają swoje własne gniazda. A seniorzy zostają.
Czym w takim razie różni się „senior” od „emeryta”?
Przede wszystkim ładniej brzmi. Kojarzy się trochę ze „starszakiem”, czyli osobą, która jest w dojrzałym wieku, ma świadomość siebie, własnej osobowości, coś w życiu więcej robi. Natomiast emeryt przywodzi na myśl człowieka patrzącego w okno, siedzącego w domu i ewentualnie wychodzącego na zakupy, do kościoła czy na spacerek wokół bloku. Jednym słowem, senior ma większe oczekiwania wobec życia.
A jak byś wobec tego scharakteryzowała polskiego seniora?
Polski senior jest bardzo aktywny. W naszym kraju powstało ok. 200 Uniwersytetów Trzeciego Wieku, najwięcej w północnej Polsce. Okazuje się, że to zazwyczaj młodzi ludzie zapraszają swoich rodziców na tego typu uczelnie, żeby ich zaktywizować, żeby tamci wyszli z domów, żeby też mieli własne życie. A z drugiej strony – żeby też nie przeszkadzali młodym w ich poczynaniach (śmiech). Każdy kto ma własną pasję, zajmuje się czymś, co lubi, jest w takiej sytuacji mniej absorbujący i tym samym szczęśliwszy. Osoba mu towarzysząca, czy to dzieci, czy partner(ka), też zachowują wolność i jest to obopólnie korzystne. Można powiedzieć, że polski senior zaczyna właśnie szukać drogi wyjścia dla siebie samego, już nie jest tym emerytem patrzącym w okno, tylko poszukującym czegoś, co stracił z okresu młodości. Poszukuje własnego „ja”. Często są to zagubione marzenia, a nieraz też potrzeba kontaktu z innymi ludźmi podobnymi sobie.
Czyli senior wychodzi z własnej dziupli, by odnaleźć to, co utracił w młodości. Co robi konkretnie, żeby – parafrazując Prousta – odzyskać ten „czas utracony”?
Najczęściej wystarczy znaleźć osoby o podobnych zainteresowaniach. Z jednej strony są ludzie, którzy rozwijają się w sferze językowej albo praktycznej. Chodzą na kursy języków obcych lub komputerowe, żeby się właśnie zbliżyć do swoich dzieci, wnuków. Świat idzie do przodu, a oni często zostają w tyle, bo nie nadążają za biegiem zdarzeń. To jest takim punktem wyjścia. Seniorzy szukają drogi porozumienia z najbliższymi w sposób pragmatyczny. Chcą mieć coś własnego, czym mogliby się pochwalić w swoim otoczeniu. To jest forma ratowania własnej godności, powiedzenia „jestem potrzebny”, poczucia, że ktoś na mnie zwraca uwagę, przeżywania na nowo szczęścia. Nie jest się wtedy skazanym na samego siebie, na cztery ściany i na rozmyślanie o chorobach czy o minionych dziejach życiowych, spośród których analizuje się głównie swoje upadki, a nie osiągnięcia.
Czyli Uniwersytet Trzeciego Wieku wyciąga ich z takiego letargu?
Tak. Seniorzy mogą wreszcie zmierzyć się z czymś nowym. I właśnie tutaj pojawia się druga grupa ludzi, zainteresowanych działaniami artystycznymi. Najczęściej są to osoby, które były bardzo aktywne, ale z różnych powodów – czy to przez chorobę, czy przez poświęcenie się dla rodziny – zrezygnowały z czegoś w życiu. A teraz jest czas, kiedy mogą właśnie wrócić na tę wcześniejszą ścieżkę zdolności, które nie zostały do końca odkryte, możliwości, które nie zostały całkowicie zrealizowane. Nieraz zdarza się, że takie osoby trafiają na Uniwersytet Trzeciego Wieku przez zupełny przypadek – ktoś ich zaprosił na jakiś wykład, ktoś zachęcił do uczestnictwa w jakimś kursie – i nagle okazuje się, że odkrywają coś, co im się podoba. Tak było w przypadku kilku dziewczyn w mojej grupie tanecznej. Nigdy nie miały praktycznej styczności z tańcem, ale zawsze podziwiały osoby tańczące. Raz zostały zaproszone przez koleżankę i okazało się, że jest to przyjemne, wcale nie takie nieosiągalne – i tak zostały. Myślę, że jest to też związane z potrzebą dyscypliny, zagospodarowania dnia. Często osoby po kilkudziesięciu latach regularnej pracy znajdują się na emeryturze pozostawione same sobie i nie umieją żyć w tej wolności. Natomiast forma zorganizowanej aktywności fizycznej pobudza ich do działania, zmusza ich do przemyślenia rozkładu dnia, ubrania się, pomalowania. Taniec tym samym pomaga uatrakcyjnić życie, znaleźć w nim sens. Od tej pory można zadbać właśnie o siebie, pokazać się najbliższym na scenie, wzbudzać podziw (a tym samym szacunek do samego siebie), obudzić w sobie poczucie sprawstwa za to, że znalazło się siły, o których istnieniu człowiek nie zdawał sobie sprawy. To napędza do życia!
Moja mama jest seniorką. Myślała o uczestnictwie w takich zajęciach, ale wstydzi się wzroku i – co gorsza – złośliwych komentarzy swoich sąsiadek czy koleżanek…
Kiedy otwierałam tę grupę taneczną, wiele dziewczyn przychodziło z tym samym problemem. Musiały pokonać barierę braku odwagi. Dlatego też na początku zajęcia polegały przede wszystkim na odkrywaniu własnego ciała, swoich możliwości i uwierzeniu w siebie. Gdy dziewczyny zobaczyły, jak to wygląda, jak wielką przyjemnością może być ruch, a potem taniec, gdy zaczęły o tym rozmawiać, to wszelkie blokady ustąpiły. One wręcz chciały się pokazywać! Po zaakceptowaniu siebie takimi jakimi są, potrzebowały czegoś więcej – tej konfrontacji z rzeczywistością! Rodziny i sąsiedzi wykupili wszystkie bilety do teatru żeby – nawet z czystej przekory – zobaczyć, jak one zatańczą, czy „nie wyłożą się na scenie”… Tymczasem efekt był zupełnie odwrotny! Wszyscy wyszli zdumieni, że te kobiety tyle się nauczyły przez tak krótki okres czasu. Wywołało to aplauz, podziw i właśnie szacunek. Potem Facebook zaiskrzył od pozytywnych komentarzy, a mężowie powrzucali filmiki z kankana czy poloneza na Youtube. Całe rodziny są dumne ze swoich seniorów, za pokazanie tego, że są inni, ale że są na równi z młodymi, że mają siłę do życia i że są potrzebni.
…żeby chociaż zrobić filmik i pokazać go wnuczkom na Youtubie? To skądinąd ciekawe, że wreszcie osoby starsze, które zazwyczaj spychane są na margines, teraz znajdują się w centrum uwagi i mają coś do zaoferowania. Mogą być rodzinnymi gwiazdami…
I to niesamowicie motywuje seniorów do dalszych działań. W Warszawie organizowane są doroczne Juwenalia Trzeciego Wieku i wszyscy pracują przez cały rok, żeby tu przyjechać i się pokazać. Jednocześnie są szczęśliwi, że przyjeżdżają, że się oglądają, że jeszcze żyją, że mają coś, czym mogą się podzielić z innymi, że są podziwiani. Cieszą się swoimi umiejętnościami, które odkrywają na nowo. Okazuje się, że człowiek jest przez cały czas skarbnicą zdolności i nigdy nie wiadomo, ile tych możliwości w nim jest. Dopiero jak ćwiczy, sam obserwuje, że one cały czas wzrastają. Od nas samych zależy, czy je wydobędziemy. I w żadnym stopniu nie jest to związane z wiekiem.
działania, zmusza ich do przemyślenia rozkładu dnia, ubrania się, pomalowania. Taniec tym samym pomaga uatrakcyjnić życie, znaleźć w nim sens. Od tej pory można zadbać właśnie o siebie, pokazać się najbliższym na scenie, wzbudzać podziw (a tym samym szacunek do samego siebie), obudzić w sobie poczucie sprawstwa za to, że znalazło się siły, o których istnieniu człowiek nie zdawał sobie sprawy. To napędza do życia!
Grażyna Mulczyk-Skarżyńska – psycholog, pedagog-choreograf, poetka, kobieta spełniona. Przez wiele lat prowadziła zespoły taneczne i kursy modelingu. Od 2007 roku uczy różnych typów tańca w grupie „Gracja” przy Uniwersytecie Trzeciego Wieku na Politechnice Koszalińskiej. Jej zespół tańczących seniorek zdobył ostatnio po raz kolejny I miejsce na VI Juwenaliach Trzeciego Wieku w Warszawie.
Źródło:cafesenior.pl
DW